Le prince Adam Kazimierz Czartoryski (1734-1823) invite à peser soigneusement les mots, à reproduire la musique dans la traduction de la poésie, à garder le juste milieu entre la littérarité et « la débauche » traductive.

Język każdy ma w składzie swoim wyrazy i słowa, których siła, wybitność, miłodźwięk żadnym sposobem przeprowadzonymi w jakikolwiek inny język być nie mogą. Z tej przyczyny rozgarnienia i namysłu wiele mieć i używać trzeba tłumaczowi, do ocenienia, wyważenia i porównywania słów i obrotów własnego języka, tych które mają w tłumaczeniu zastępować miejsca słów i obrotów tekstu i jednakowe sprawować wrazy na umysłach czytelników, tak tych, co językiem tym mówią, którym tekst jest pisany, jako też i tych, na których mowę dzieło jest przelane. [...]

Niech się poezji tłumacz przejmie tą prawdą, że żadne poetyczne dzieło nie daje się żywcem przekładać, bo temu się sprzeciwia (oprócz różności znaczeń w słowach i w składzie języka) samo ustawienie liter w słowach, a przez częstsze albo rzadsze zbliżenia się jednogłosek i spółgłosek czyni język każdy mniej lub więcej melodyjnym i harmonicznym : harmonia zaś jedną jest z najpierwszych poezji zalet. Cała sztuka się tedy zasadza na wydaniu (jak najwyraźniej tylko być może) umysłu poezji, na tłumaczeniu tam gdzie tylko mowa, na którą się przenasza dzieło, dostarcza równo znaczących słów, równie uchu przyjemnych wyrazów, na naśladowaniu umysłu oryginału w miejscach, w których tłumaczenia dosłownego ustaje możność, na wyrobieniu, na uwdzięcznieniu myśli i wyrazów w swoim języku, tony odmieniając stosownie do rodzaju i okoliczności : zgoła na pisaniu jakoby z natchnienia duchem tekstowego poety. [...]

Każdy rodzaj pisania, a osobliwie dzieło każde poetyczne, dwie części w sobie zawiera, tymi są : rys czyli rozkład, a potem styl czyli okrasa pióra.

Wynalazek, rys i rozkład są to istotne zalety dzieła poetycznego : wynalazek płodem jest imaginacji, rozsądek obwód kreśli, rozporządza i bujać nad miarę imaginacji nie dozwala ; gust zmownie z rozsądkiem dobiera wyrazy, wdziękiem ich harmonii zachwyt ten roznieca, który dusza miota i w niej wzbudzać potrafi namiętności wszystkie, wszystkie uczucia. Twórca wyznalazku moc, jestestwo dziełom poetycznym daje, gust je wykształca i postać krasi : niech tedy społem i nierozdzielnie prace prowadzą swoje : bez wzajemnego bowiem ich porozumienia zmiejszy się roboty wartość. W tłumaczeniu zaś, gdy tłumacz odpada od zaszczytów oryginału, należy mu wszelką łączyć usilność swoją na zupełne przejęcie się duchem oryginału, na wpojenie się głęboko w umysł jego. Niech rozważnie wybiera w sejmie wyrazów te, które mu język własny dostarcza i ten tok, te słowa, które najsposobniej melodię, czyli miłodźwięk wierszy wydać zdołają : niech tłumaczy dosłownie te miejsca, w których oba języki przez przypadkową sforność głosów i jednostajność znaczenia tej szczęśliwej dozwalają zgodności, a niech naśladuje w tych miejscach, w których różność języków nieprzebyte zarzuca przeszkody ; na koniec gdziekolwiek skład języka możność odbiera tłumaczenia muzyki poezji, inne, ale równie przyjemne dobierać tony należy i nieprzestannie mieć na baczeniu poezję nie słów, ale myśli. Tych prawideł trzymał się ów sławny angielski wierszopis Aleksander Pop [Pope}, dlatego też najdoskonalsze, najsmakowitsze wydał tłumaczenia dzieł Homera. Słyszę oburzający się na to obrany z gustu pedantyzm, który wykrzykuje, że Iliada ani Odyseja przez Popa tłumaczone nie są Iliadą i Odesseą Homera, lecz samego Popa, że w samej rzeczy traktował tenże sam argument, lecz spodlił rym Homera. Na to krótko odpowiem, że Homer i każdy poeta nie może być zupełnie Homerem, jak tylko w swym własnym języku, z przyczyn już tyle razy powtarzanych. [...]

Nie chciałbym w tym wszystkim wpadać w podejrzenie, że jestem za rozpustą w tłumaczeniu, że otuchę daję tym, co się spod jarzma oryginału bez potrzeby wyłamują, co opuszczają miejsca dlatego jedynie, że ich zraża trudność przełożenia tychże miejsc, albo tym, co do wierszów kilkunastu, a czasem więcej, rozwlekają myśli kilką wierszami w tekście zajęte ; co opowiadania, opisywane w oryginale zwięźle, jasno, silnie lub dźwięcznie wydane rozpłynnym traktują sposobem, choćby mogli częstokroć, przysiadłszy fałdy i z natężeniem rozmyślając, doświadczając, jak daleko giętkość języka posunąć się daje, choćby, mówię, mogli dorównać lub bliżej przymykać się do zalet tekstu samego.

Są rodzaje poezji te mianowicie, co karcą obyczaje, co wady, przywary i śmieszności narodu jakiego wystawują, co za cel mają pożytek z poprawy ; w tych stosować się tłumaczącemu należy do obyczajów tego narodu, tej społeczności, w której sam żyje. Tym poezji rodzajem są komedie, są satyry. Te, co nam Krasicki zostawił, noszą cechę jego pióra. Wybornym wzorem tłumaczenia satyr są trzy Boalego [Boileau], jedna o szlachectwie przez Naruszewicza, dwie przez Jana Kruszyńskiego ; słowem, ten otrzyma wieniec w tłumaczenia zawodzie, kto nie odstępując zbytnio i bez potrzeby od treści oryginału, wierny słowom jego, póki tylko dozwalają gust i rozsądek, przejęty duchem autora i nim zażywiony, wystawuje oryginał w języku swoim takim, jakim by był wyszedł spod pióra autora samego, gdyby był tenże tłumacza swego pisał językiem. [...].


***

Adam Kazimierz Czartoryski, Myśli o pismach polskich, z uwagami nad sposobem pisania w rozmaitych materiach, Wilno 1801,  dans : Edward Balcerzan, Ewa Rajewska, Pisarze polscy o sztuce przekładu 1440-2005, Antologia, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2007 (éd. 2), pp. 69-71.