Au XIXe siècle, à l’époque de la Pologne partagée et occupée par trois puissances, Maurycy Mochnacki (1803-1834) met en garde contre le danger de la submersion de la littérature et de la pensée nationales par les traductions,

en rappelant l’exemple de l’Espagne dont les richesses apportées du Nouveau Monde ont empêché l’essor ; il invite à traduire les œuvres polonaises en langues étrangères.

Montesquieu powiedział, że « kto zawsze tłumaczy, tego dzieła nigdy nie będą tłumaczone ». [...] Pewien uczony rodak nazwał tłumaczenie rozważnym czytaniem, gdyż przez to najlepiej poznajemy szkielet myśl, oprawionej w tok języka, którym piszemy. Znakomici w języku ojczystym pisarze ocenili już podwójny wpływ tłumaczeń na zepsucie lub wzbogacenie języka polskiego. Wszelako nie tylko pod wględem korzyści lub uszczerbku, jaki stąd na nasz język spłynąć może, lecz oraz pod względem umniejszenia lub pomnożenia zapasu myśli i wyobrażeń, będących źródłem nieprzebranych skarbów mowy ludzkiej, tłumaczenia na szczególniejszą wagę zasługują. Przyczyniłyż się w czymkolwiek liczne z obcych języków przekłady do rozmnożenia umysłowych bogactw w narodzie polskim ? do rozwinienia i przyspieszenia obrotu tej masy wyobrażeń, pomysłów i idei, która stanowiąc wyższy lub niższy stopień intelektualnej kultury, jest oraz miarą jego moralnej wartości ? Te są zapytania, które się mimowolnie nastręczają, a których rozwiązanie do ważnych wniosków prowadzić może. Jest to dziełem nierównego kierunku i niestałego biegu umysłowej kultury, że jedne narody rączszym, drugie wolniejszym krokiem zbliżają się do jej wyższego kresu. Jak niegdyś uprzedziliśmy sąsiadów i postronnych, tak dzisiaj niecofnioną koleją widzimy ich nad sobą zamożnych w światło nauk, słynących z użytecznych wynalazkówi coraz chyższym pędem, coraz rączszym biegiem niesionych do celu, który osiągnąć przed nimi nie dozwoliły nam wyższe zrządzenia. Aby więc dotrzymać kroku i jakkolwiek zniwelować rzekę cywilizacji, postanowiliśmy iść tą samą ścieżką, zbierać uronione iskry światła, przywłaszczać je sobie i dopóty pielęgnować owoc cudzej pracy, dopóki nie zrodzi nowych nasion. Francuzi, Anglicy i Niemcy stali się naszymi mistrzami w tym wszystkim, co stanowi rzetelną chwałę rozumu ludzkiego. Przywłaszczając sobie umysłowe zdobycze w każdym prawie rodzaju nauk i umiejętności, sądzimy, że własne nasze naśladowania byłyby zbytecznymi w tej mierze i że przez tłumaczenie lub naśladowanie wzorowych dzieł z mniejszym staraniem odniesiemy tę samą korzyść. Lecz podobna korzyść jest urojoną, chyba że piętno umysłowej wyższości uważać będziemy za towar łatwy do nabycia lub zamiany. Jak niegdyś złoto z Peru i Potosy nie wzbogaciło Hiszpanii, lecz przyczyniło się do zubożenia tej pięknej krainy, ponieważ jej mieszkańcom zbywało na przemyśle narodowym i chęci do pracy, tak i literaturę polską nie tylko nie wzbogacą tłumaczenia mniej ważnych dzieł, lecz przyczynią się do jej upadku i szczerego ubóstwa. [...]

Lecz jest inny rodzj tłumaczeń, mniej szkodliwy. Literatura polska, tak mało znana cudzoziemcom, skorzystałaby na nim. Nie lepiejże by było, gdybyśmy tej opłakanej biegłości w obcych językach, którą się chlubimy, inny kierunek nadali, tłumacząc nasze włąsne dzieła na język francuski, niemiecki lub angielski ? [...]


***

Maurycy Mochnacki, « Kilka myśli o wpływie tłumaczeń z obcych języków na literaturę polską », Dziennik Warszawski 1825, v. 1, n° 3, dans : Edward Balcerzan, Ewa Rajewska, Pisarze polscy o sztuce przekładu 1440-2005, Antologia, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2007 (éd. 2), p. 91-92.